Grand Hotel przy ulicy Kolejowej, obecnej Barlickiego zaliczany był do najokazalszych i najbardziej ekskluzywnych hoteli w Bielsku. Wybudowany został w 1885 roku dla wiedeńskiego hotelarza Ignacego Amstera. W 1910 roku właścicielem hotelu został Józef Bauer z Opawy. W tamtym okresie w hotelu jako pokojówka pracowała Katarzyna Hanuszówna, której skromna osoba przez kilka miesięcy była w centrum zainteresowania ówczesnej prasy. Zainteresowanie to, wynikało z faktu, że kobieta jako jedna z wielu osób padła ofiarą działań grupy przestępczej.
Był rok 1912, na bielskiej scenie przestępczej pojawiła się tajemnicza organizacja nazywająca siebie „Czarną ręką”. Znani i mniej znani bielszczanie zaczęli otrzymywać listy od „Czarnej ręki” z żądaniem zapłaty określonej kwoty pieniędzy w zamian za nieujawnianie opinii publicznej ich skrzętnie skrywanych tajemnic, dotyczących nielegalnych interesów, złego prowadzenia, romansów itp. Jedną z ofiar szantażystów była pokojówka z Grand Hotelu – Katarzyna Hanuszówna, która otrzymała tajemniczy list. W liście żądano od kobiety wszystkich oszczędności zgromadzonych w banku w zamian za nieujawnianie informacji na temat jej intymnych stosunków z mężczyznami. Kiedy ofiara szantażu ociągała się z zapłatą, „Czarna ręka” poinformowała jej pracodawcę – właściciela hotelu Józefa Bauera oraz „policye” o niemoralnym czynach pokojówki. W kolejnym liście z Francji, Hanuszówna była straszona, że każdy jej krok jest obserwowany i w przypadku próby doniesienia na policję zginie. Kiedy informacje dotyczące pokojówki wyciekły do prasy wśród szantażowanych osób wybuchła panika. Na wszystkich, którzy mieli coś do ukrycia padł blady strach. Listy z żądaniami okupu przychodziły do ofiar z różnych zakątków Europy i kraju, co utwierdziło organy ścigania, że mają do czynienia z międzynarodową szajką. Pogróżki nie ominęły również samych policjantów prowadzących śledztwo, otrzymali oni list z Mediolanu z informacją, że czeka ich niechybna śmierć. Rozwiązanie tej skomplikowanej sprawy nastąpiło niespodziewanie i zupełnie przypadkowo. Pewnego dnia jeden z portierów hotelu Kaiserhof, obecnie President – Józef Reisländer złożył dyrektorowi wypowiedzenie służby, na jego miejsce zgłosił się listownie niejaki B. Wagner z Cieszyna. Los zrządził, że dokument na biurku dyrektora przypadkowo zobaczył policjant prowadzący sprawę szantaży, który złożył wizytę w hotelu. Funkcjonariusz, któremu pismo wydało się znajome, zarekwirował go. Po porównaniu charakteru pisma z podania, z pismem z listów z żądaniami okupu, policjanci nie mieli wątpliwości, że pisała je ta sama osoba. Po tym odkryciu śledztwo nabrało tempa. Śledczy bardzo szybko ustalili, że za szantażami stoją hotelowi portierzy Reisländer, Wagner oraz Jan Stręcker z Grand Hotelu. Mechanizm działania grupy był banalnie prosty, pracując jako portierzy słuchali wszystkich plotek i po ich sprawdzeniu wysyłali listy. Szantażyści do swojego niecnego „biznesu” wykorzystywali niczego nieświadomych gości hotelowych, do których mieli niecodzienną prośbę o grzecznościowe wysłanie listu z miejsc do których się udawali. Dlatego listy z pogróżkami przychodziły z różnych zakątków Europy. I tak międzynarodowa szajka przestępcza „Czarna ręka”, okazała się grupką lokalnych portierów hotelowych.
Grand Hotel – ul. Barlickiego 15